W poprzednim poście wspomniałem, że nie lubię słowa startup. Mam wrażenie, że ostatnimi czasy jest ono mocno nadużywane – już nie zakłada się firmy i nie zostaje przedsiębiorcą tylko startupowcem z własnym startupem. Jest to zjawisko zauważalne zwłaszcza w branży technologicznej. Niestety, [Tweet „pomysł biznesowy na #startup często kończy się na etapie „…i zdobędziemy inwestora”.”] Pozyskanie inwestora wydaje się być celem samym w sobie, a on sam – rycerzem na białym koniu, który obsypie startupowca dukatami i sprawi, że jego biznes automagicznie stanie się drugim Facebookiem, Uberem czy Teslą. Zanim jednak zaczniemy tworzyć swój elevator pitch deck, warto odpowiedzieć sobie na trzy pytania (bo przecież trzy jest liczbą magiczną w biznesie).
1. Czy wiesz, na co wydasz pieniądze inwestora?
Pytanie z pozoru banalne. No przecież, że na rozwój! Ale czy dokładnie wiesz, jak ten rozwój ma wyglądać? Czy wydasz na rozwój produktu zatrudniając nowych ludzi bądź zlecając prace na zewnątrz? Czy może na reklamę? Jeśli tak, to które kanały wybierzesz i jak będziesz mierzył ROAS? A może zatrudnisz handlowców / business developerów / growth hackerów i postawisz na sprzedaż? Tylko czy jesteś w stanie obsłużyć większą liczbę klientów, a więc i większe obciążenie systemu (jeśli taki masz) czy większą liczbę zgłaszanych błędów (bo takie na pewno się pojawią)? A może przydałoby się większe biuro w lepszej lokalizacji i nowe logo i strona internetowa? A może wszystkiego po trochu? Tylko w jakich proporcjach i w jakiej kolejności? I czy wiesz, jak będziesz kontrolował właściwy kierunek i tempo rozwoju?
2. Czy potrafisz wydawać pieniądze?
No przecież wydać to żadna sztuka. A jednak. Skoro już ustaliliśmy, że pozyskany kapitał wydamy na rozwój to, zakładając, że nie wpakujemy wszystkiego w większe biuro i nowe logo, to musimy się liczyć z tym, że wzrost w różnych obszarach będzie zdecydowanie szybszy niż dotychczas. Ale czy jesteśmy w stanie ten wzrost ogarnąć? Czy zarządzanie większym zespołem nie będzie dla nas wyzwaniem ponad nasze siły i umiejętności? Czy potrafimy delegować zadania i skutecznie egzekwować rezultaty? Czy, jako urodzeni (mam nadzieję) twórcy, jesteśmy w stanie przyjąć na siebie więcej pracy organizacyjnej kosztem pracy organicznej? Czy znaczący wzrost leadów nie będzie wymagał wprowadzenia nowych procesów, automatyzacji, CRMu? Jednym słowem – czy nagle przyspieszając nie potkniemy się o własne nogi?
3. Czy wiesz, że będziesz miał szefa?
Jednym z powodów, dla których zakłada się własną firmę czy startup jest chęć niezależności w podejmowaniu decyzji. Pozyskanie inwestora w takiej lub innej formie (anioł biznesu, fundusz zarodkowy, fundusz inwestycyjny czy inwestor branżowy) niechybnie oznacza jednak utratę części tej niezależności. Inwestor będzie chciał móc kontrolować Twoje poczynania, czyli to, co robisz z jego pieniędzmi. I często, w mniejszym lub większym zakresie, będzie chciał wpływać na Twoje decyzje. Często oznacza to też większe sformalizowanie sposobu zarządzania finansami, raportowania, wprowadzenie dodatkowych szczebli kontroli (np. Rada Nadzorcza), częstsze spotkania podsumowujące itp. Oczywiście, wiele z tych rzeczy może mieć zbawienny wpływ na biznes w dłuższym okresie, gdyż sprawia, że z radosnego etapu tworzenia wizjonerskiego projektu w końcu przechodzimy na etap tworzenia stabilnej i uporządkowanej firmy. Oznacza jednak dodatkowe zadania administracyjne, na które musimy znaleźć czas, najczęściej kosztem innych, przyjemniejszych rzeczy, które dotychczas wykonywaliśmy.
Jeśli na wszystkie powyższe pytania jesteś sobie w stanie szczerze odpowiedzieć TAK, to gratuluję – jesteś o krok bliżej od tego, by nawiązać korzystny związek z inwestorami. Przyznam, że pomimo moich doświadczeń z różnego typu inwestorami, których miałem okazję pozyskać do swoich projektów (firm!), nadal uczę się, jak to robić skutecznie. Naszymi obecnymi inwestorami są Fundacja Obserwatorium Zarządzania oraz Fundusz Knowledge Hub, dzięki którym mam możliwość rozwijać nie tylko firmy, ale też swoje umiejętności, choć czasem jest to nauka bardziej bolesna, niż na hollywoodzkich filmach. Jak nietrudno się domyślić, wybór tych trzech pytań oparłem na własnych doświadczeniach i błędach, które udało mi się popełnić, a niektórych nawet uniknąć 😉 Należy się tylko cieszyć, że w naszym kraju jest coraz więcej kapitału i chętnych do inwestowania w odważne pomysły, bo jesteśmy dosyć mądrym i przedsiębiorczym narodem. Warto jednak pamiętać, że pieniądze trzeba też umieć wydawać, żeby móc ich potem jeszcze więcej zarabiać.
Czy Waszym zdaniem są jeszcze inne, ważne pytania, na które każdy szanujący się startupowiec powinien sobie odpowiedzieć przed pierwszą rundą finansowania? Jeśli tak, to zachęcam do podzielenia się nimi w komentarzach.
Grzegorz Berezowski jest twórcą i CEO NapoleonCata i Catvertisera. Od 1997 do 2013 roku pracował w agencjach reklamowych – LOWE GGK, Ogilvy, MRM Worldwide, a następnie współtworzył agencję 180heartbeats + JUNG v. MATT. Zajmował się strategią, analityką i mediami społecznościowymi. Posiada czarny pas w judo.